"SZUFLANDIA" => "RZECZY WAŻNE, MNIEJ WAŻNE I NIEWAŻNE..." => Wątek zaczęty przez: Indrasil Kwiecień 24, 2008, 03:03:06



Tytuł: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Indrasil Kwiecień 24, 2008, 03:03:06
   Nie wszyscy chyba wierzą we własną "siłę sprawczą"... Większość tzw. problemów życiowych wynika z braku wiary we własne siły i możliwości . To co robię teraz to mój świadomy wybór i efekt świadomej pracy nad sobą. Dla niektórych osób powiedzenie "mówisz i masz" jest tylko sloganem, ale nie zdają sobie sprawy że podświadomie w ten sposób programują swoją podświadomość. Podświadomość to potęga i tego chyba nie powinienem tłumaczyć... a jeżeli cały czas programuje się ją zwrotami typu: "to się nigdy nie uda", "to nie dla mnie", "to niemożliwe"... itd. to nie ma się co później dziwić efektom. Nie wolno się bać marzeń i ich w jakokolwiek sposób ograniczać . To co się dzieje z życiem to w efekcie następstwo naszych działań... nie żyjemy na pustyni więc każda nawet najbardziej zwyczajna czynność może mieć wpływ na los. W tym miejscu wypadałoby przypomnieć "efekt motyla". Każda negatywna sytuacja z przeszłości po przeanalizowaniu okazuje się być "troszeczkę" dziwną sytuacją... ale oczywiście z perspektywy czasu - bo w danej chwili wydawało się być może że tak jest najlepiej... i że tyle wystarczy. I tutaj właśnie tkwi błąd. Na wszystko jest właściwe miejsce i czas - pewnych procesów nie możemy zmienić ale możemy je zapoczątkować . A najlepszym znanym sposobem są marzenia... teraz modne jest określenie "wizualizacje", ale ja nie jestem trendy więc marzę a nie wizualizuję. W końcu chyba nazwa nie jest najważniejsza. Ważne jest to co chcemy osiągnąć . "Co zasiejesz to zbierzesz"... pamiętajmy o tym... Jeśli nasze marzenia ograniczają wzorce z dzieciństwa, szkoły, z życia trzeba to zmienić - trwanie w stereotypach (a szczególnie tych złych) nie jest najlepszą receptą na szczęśliwe życie, a sądzę że procent masochistów w społeczeństwie jest znikomy...  ;). Myślę że tyle powinno wystarczyć na początek... dalsze wątki rozwiną temat i być może rozwieją wątpliwości... bo wiem że ta droga nie jest łatwa... Indrasil

PS: liczę na dyskusję...  ;)


Tytuł: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: @żmijka Kwiecień 25, 2008, 02:25:48
    Moje skrzydła często opadają Indrasilu, zdarza się również, że  powątpiewam jakoby moje słowa (myśli) miały moc sprawczą. Może nie ma we mnie wtedy wystarczającej ilości sił, by zostały one wsparte konkretną realizacją. Potrzebuję motywacji by pragnąć... Co jednak gdy siły napędowej brakuje? W trudnych, często nawet traumatycznych sytuacjach, nasze organizmy potrafią się zmobilizować w walce z przeciwnościami, jednak dłuższe utrzymanie takiego stanu jest przeważnie nieosiągalne. W życiu szukam wyzwań, pragnę poznawać "nowe". Jeszcze niedawno nie wiedziałam co to hosting, HTML... Dziś marzę o grafice rastrowej i własnych animacjach, mimo swojego wieku nie chcę sie poddać, pragnę w programie komputerowym dostrzec płaszczyznę podobrazia i maksymalnie wykorzystać każdy jego fragment, zanim nałożę nań werniks. To jest jednak jedynie narzędzie, nim łatwiej władać niż własnym umysłem.
    Pewnej kobiecie usunięto złośliwy guz, walcząc z rakiem (robalem), poddała sie między innymi terapii zwanej wizualizacją. Jednym z zadań była projekcja jej własnej walki za pomocą dowolnie wybranej techniki plastycznej. Rysowała scenki, na których uzbrojone w ostrza leukocyty, więziły robala nie pozwalając mu wydostać się na zewnątrz (przerzuty). Zakuwała go w przeróżne kajdany, osadzała w metalowej klatce, dręczyła go na wszelkie sposoby, jednak obleśny robal z wciśniętą w usta cieniutką rureczką, przez którą dokarmiała go Taxolem, był najbardziej przekonujący. Rysunków były dziesiątki... Jednak w głowie tej kobiety rak nadal tkwił... Był na każdym jej rysunku. Natomiast inna osoba w tej grupie, przygotowała jeden tylko rysunek. Na bardzo skromnej kartce w pospiechu wyrwanej z zeszytu w kratkę, w narożniku widniał mały ludzik z dziurką w brzuchu... Autorka opisała go mniej więcej w ten sposób: Ten ludzik to ja, a ta dziurka to miejsce po raku, którego ze mnie już wyrzucono, Teraz jedynie podają mi chemioterapię, by dziurka ładnie sie zabliźniła. Dwie różne kobiety dwa raki, dwie wizualizacje (marzenia)... Obie pragnęły osiągnąć to samo, jednak każda uwieczniła inne miejsce dążąc do tego samego celu. Każda z nich szła własną  drogą do zdrowienia. Nasz umysł jest wyjątkowo skomplikowanym narzędziem, bazującym często na wzorcach z dzieciństwa. Rzeczywiście możemy w sposób nieświadomy jedynie kopiować misternie utkane jego sploty, podobnie jak ta kobieta, która wiecznie będzie walczyć z robalem...


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Junotka Kwiecień 29, 2008, 13:09:07
Masz racje,
Mamy to na co zaslugujemy.
Ale to na co zaslugujemy we wlasnym mniemaniu.
Sami stawiamy sobie ograniczenia, tak wiec tylko sami mozemy je usunac.
A na pewno warto ;-)

Ciekawa rzecza jest tez strach przed sukcesem. Czesto jest tak, ze powtarzamy sobie afirmacje, wizualizujemy cele, przekonujemy siebie, ze chcemy je osiagnac itp itd. A w rzeczywistosci nic sie nie dzieje... Albo juz juz prawie dopielismy celu, a potem nagle wszystko sie sypie.. Czemu..?
Bo okazuje sie, ze gdzies tam daleko i gleboko istnieje jeszcze jedna bariera. Strach co bedzie jesli faktycznie marzenie sie spelni? Czy bedziemy potrafili uniesc sukces? Czy aby na pewno zaslugujemy na ten sukces? To jest nowa sytuacja, nowe wrazenia, co tez rodzi niepewnosc siebie.
Strach przed sukcesem jest naprawde trudny do pokonania, zwlaszcza gdy zostalismy wychowani w srodowisku, gdzie skromnosc, potulnosc, niesmialosc, niepewnosc byly promowane, uznawane za cenne cechy. Te ograniczenia wpajane sa nam od najmlodszych lat, ciezko jest sie ich pozbyc.
A na pewno warto ;-)
Czego Wam i sobie szczerze zycze!
Junotka


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Indrasil Kwiecień 29, 2008, 15:57:19
 :) Witaj Junotko...  ;D.
Tak wygląda ta sprawa w sporym uproszczeniu. Dlaczego? Ano właśnie z tego powodu, o którym pisałem w pierwszym poście tego wątku. Ten strach przed sukcesem wiąże się właśnie z tym że tak naprawdę nie jesteśmy "zaprogramowani" na sukces. Do tego potrzeba naprawdę wielkiej wiary we własne możliwości a to z kolei jest możliwe tylko wtedy gdy nasz podświadomość z nami współpracuje. Spotykałem się już z opiniami że tego typu "lekcje" powinny byc już wprowadzane w pragramie nauczania w szkołach... bo to do czego się dochodzi po latach własnych doświadczeń można łatwiej osiągnąć gdy się takie wiadomości usłyszy jak najwcześniej - zanim w pamięci (czyli w podświadomości) zakodują się pewne niepożądane wzorce postępowania. Podświadomość korzysta z tych wzorców w różnych sytuacjach - dążąc do tego żeby przetrwać, ale nie zawsze ma jakiś gotowy wzorzec postępowania, szczególnie jeżeli spotyka się z czymś nowym. W tej sytuacji sprawa staje się bardziej skomplikowana...
W naszej podświadomości wzorce postępowania w sytuacjach tzw "kryzysowych" są szybko dostępne, mamy zakodowane że z ognia trzeba jak najszybciej wyjąć rekę bo parzy, że pod wodą nie możemy oddychać samodzielnie, że człowiek nie jest ptakiem i do góry nie poleci, że trzeba uciakać jak ktoś nas goni... etc...  I to są wzorce można napisać automatyczne - działają na zasadzie odruchów "psa Pawłowa", są wyuczone albo nabyte w inny sposób.
Masz rację co do wpływu środowiska na nasze wzorce postępowania bo informacja nieprawdziwa powtarzana wielokrotnie w końcu staje sie w pewnym sensie prawdziwą. Tyle że jest jedno malutkie "ale".... w nowej sytuacji, do której nie mamy wzorców postępowania w podświadomości rozgrywa się walka wewnętrzna. Podświadomość ma za zadanie znaleść rozwiązanie problemu na zasadzie odniesień - a jeżeli nie ma konkretnego odniesienia (a tak jest w wypadku nowej sytuacji), to wtedy zaczyna działać na zasadzie porównań. I tutaj zaczynają się "schody"... O ile rozwiązanie problemu jest proste w sytuacji porównań informacji prawdziwych (a przynajmniej teoretycznie), o tyle w wypadku wprowadzonej do podświadomości informacji nieprawdziwej sprawa się komplikuje. Komplikuje się do tego stopnia w jakim wcześniejsza podobna informacja była błędna lub nieścisła. Co z tego że bedziemy chcieli coś zrobić jak w naszej podświadomości tkwi głęboko zakodowany sygnał że to się nie uda bo podobne sytuacje kończyły się niepowodzeniem. Samo nastawienie nie zmieni tutaj niczego - trzeba "przeprogramować" podświadomość. Trzeba się z nią skontaktować w przenośni i w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tylko w ten sposób możemy mieć wplyw na własny los. Nasze wewnetrzne "ja" - czyli podświadomość jest jak dziecko... wszystkiego można ją nauczyć tylko trzeba to robić świadomie i mądrze. A tylko podświadomość ma możliwość kontaktu z naszym wyższym "ja" - czyli nadświadomością, która z kolei jest "motorem" i sprawcą konkretnych sytuacji w życiu. Tylko nadświadomość ma siłę sprawczą i może nam pomagać w sposób bezpośredni... Oczywiście ma taką moc ale wcale nie musi jej używać - to wszystko zależy czy ma bezpośredni kontakt z podświadomością, jeżeli jest on zakłócony lub go nie ma to wtedy na naszej drodze życia pojawiają się przeszkody...., których nie jesteśmy w stanie pokonać do czasu aż nasza podświadomość nie zostanie przeprogramowana na sukces...
I to by było tyle na dzisiaj... jeżeli macie jakieś wątpliwości lub pytania to zapraszam, to nie jest martwe forum  :D, tutaj są żywi ludzi.
Indrasil


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Junotka Kwiecień 29, 2008, 16:12:27
No dobrze, a jak skutecznie przelamac wszelkie wdrukowane bariery, nauczyc sie nie bac siegac po sukces?
Przypuszczam, ze to dosc dlugotrwaly proces..
Zbijanie sztuka po sztuce zakodowanych negatywnych "nie uda ci sie" "ty sie przeciez do tego nie nadajesz" itp itd.
Czy czlowiek sam potrafi to zrobic?
Czy moze nauczyc sam siebie myslec inaczej?
Czy jednak potrzebny jest ktos inny, kto wspiera, potwierdza, ze robimy dobrze, ze mamy racje, ze nie stajemy sie zarozumiali, pyszni, zawistni, zbyt dumni z siebie..?


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Indrasil Maj 05, 2008, 11:40:05
Hmmm... ogólnej recepty na to nie ma, każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie... więc trudno napisać taką ogólną receptę. Pokazałem tutaj drogę ale nie każdy jest w stanie sam to zrobić. Niestety, niektórym brak właśnie wiary we własne siły, czyli sedno sprawy...  i ci własnie najbardziej potrzebują wsparcia, pomocy i opieki w okresie wewnętrznej transformacji. Nie wystarczy zwykła rozmowa, która wyjaśni to co jeszcze zostało niewyjaśnione, czasami zajmuje to więcej czasu ale to już jest naprawdę sprawa indywidualna i trzeba za każdym razem ją tak traktować. Każdy potrzebuje wsparcia tylko że w różnym stopniu i w różnej formie. W teorii wygląda to jaśniej ale w praktyce sprowadza się do tego, że żadna forma pisania nie zastąpi realnej rozmowy i kontaktu osobistego, wtedy naprawdę można pomóc dużo więcej...  Nie zawsze mogę sobie pozwolić na osobistą obecność ale zostaje jeszcze wsparcie duchowe, niby niewiele ale... ale to chyba nic odkrywczego?  ;) Indrasil


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Pan M Maj 06, 2008, 14:52:44
A ja stawiałbym na to, że rodzice od chwili, kiedy dziecko zaczyna rozumieć i uczyć się są "programistami"...
Wychowując je wpajają, że jest kimś ważnym, że wszystko w co wkłada serce jest cenne niezależnie od tego jak oceniają to inni.
To pierwszy stopień do wypracowania w człowieku poczucia własnej wartości.
Jeśli dodamy do tego upór, życiowe kłopoty, które często wydają się być nie do pokonania i uczą tak niezbędnej pokory otrzymujemy receptę na sukces w życiu dorosłym.
Ale jak z każdą recepturą, wystarczy szczypta za dużo jednego ze składników i z leku otrzymujemy truciznę...
Z przepisu na człowieka sukcesu otrzymujemy przepis na introwertyka, egoistę i narcyza..
Tak, że radzę ostrożność...


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Junotka Maj 06, 2008, 20:41:59
otóż to,
Jesteśmy programowani przez otoczenie już od pierwszych tygodni życia, a nawet począwszy od życia płodowego (traumatyczne przeżycia matki wpływaja na późniejsze zdrowie dziecka, naukowo potwierdzone - byłam niedawno na ciekawym wykładzie na ten temat).
Rzecz w tym, że takie idealne środowisko do wzrostu i idealni rodzice, którzy nie popełniają żadnych błędów są tak rzadko spotykane, że raczej włączyłabym je do kategorii wyjątków a nie reguły.
Przeprogramowanie samego siebie jest niezwykle trudne. W ogóle zdanie sobie sprawy, że coś jest nie tak, zrozumienie co i chęć zmiany - to już wymaga pewnego wysiłku.

Zawsze śmiałam się z stereotypu amerykanina chodzącego co tydzień do swojego psychoterapeuty, albo na sesje grupowe. Ale coś mi się zdaje, że prędzej czy później nas w Polsce też to czeka. I tylko nam to na zdrowie wyjdzie ;-))


Tytuł: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: dorka699 Maj 07, 2008, 07:59:33
Długo się zastanawiałam po przeczytaniu "Mówisz i masz..." ,i muszę stwierdzić ,że to prawda to w co wierzymy i co sobie sami wmawiamy sprawdza się.To jak żyjemy daje "owoce".Czasami trudno samemu zwrócić na to uwagę wystarczy rozmowa z przyjacielem ,jego obiektywizm w postrzeganiu naszej osoby przemyślenia i można małymi kroczkami dążyć do poprawy swojego życia.Ja otrzymałam taką pomoc gdy była mi potrzebna .I teraz wiem że mimo przeciwności losu mogę oczekiwać od życia poprawy bo w to uwierzyłam i do tego dążę.Pozdrawiam wszystkich serdecznie


Tytuł: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: @żmijka Maj 07, 2008, 18:38:22
   Czy powinnam zatem myśleć, że słowo ma moc sprawczą?
Jak w takiej sytuacji mam uchronić sie przed świadomością zbliżającej się śmierci. Wiem, że to dość niemiły temat, jednak jeżeli przez życie będę szła przebojem, nie wierząc, ale wręcz mając pewność, że wystarczy pragnąć by coś osiągnąć jak pogodzę się ze zbliżającą śmiercią. Przecież muszę kiedyś odejść, nie jestem wyjątkiem...
   Uciekamy przed chorobą, osiągamy w tym sukcesy... Czasem jednak rzeczywistość potrafi nagle uderzyć w nas tak mocno, że nie przygotowani na inne ewentualności, upadamy, tracimy wiarę, że się uda. Uczymy się pozytywnego myślenia ale czy jest ono poprawne...?
 


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Indrasil Maj 08, 2008, 00:33:36
 :) Wybaczcie, że nie dołączę się do pisania ale niestety brak czasu, natchnienia i "drobne" problemy z netem ;) . Niebawem nadrobię zaległości. Pozdrawiam serdecznie. Indrasil


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: dorka699 Maj 08, 2008, 08:01:41
To nie jest tak ,że mówisz i od razu wszystko się spełnia.Ja np.zapisuje sobie w kalendarzu swoje cele na miesiąc i małymi krokami dążę do ich spełnienia nie zawsze mi to wychodzi więc zapisuje je na następny .Wydaje mi się że ważne jest też nastawienie każdego z nas bo jeżeli myślisz a to mi się uda a intuicja podpowiada że nie to na pewno tak będzie ,drugi element to pogoda ducha i wiara w to co robimy i do czego dążymy.


Tytuł: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: @żmijka Maj 08, 2008, 10:10:45
Wydaje mi się że ważne jest też nastawienie każdego z nas bo jeżeli myślisz a to mi się uda a intuicja podpowiada że nie to na pewno tak będzie ,drugi element to pogoda ducha i wiara w to co robimy i do czego dążymy.

Jak pogodzić nasze myślenie z intuicją?


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: dorka699 Maj 08, 2008, 11:26:23
to już temat  inny mi zajeło to troszke czasu przeczytałam dużo książek z serii Autohipnozy i samorealizacji .A wsparcie przyjaciół tych prawdziwych też dużo daje. :)


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Junotka Maj 08, 2008, 12:47:12
=> @zmijka
Oczywiscie, ze slowo ma moc sprawcza. Wszystko ma moc sprawcza, a to dlatego, ze na kazda akcje jest reakcja. Przyczyna i skutek. Nic nie dzieje sie ot tak i nie znika w przestrzeni bez sladu. Kazde najmniejsze nawet wydarzenie ma swoje skutki, konsekwencje.
I bardzo dobrze! bo daje nam to wybor!! Mozemy (mniej lub wiecej) wybierac w jaki sposob dane wydarzenie na nas wplynie. Np. ktos mi moze powiedziec, ze mowie bzdury - moge sie obrazic, moge to zignorowac, moge poczuc wdziecznosc, ze ktos slucha mnie uwaznie i zwraca mi uwage, ze mysle blednie, bo mu zalezy bym sie rozwijala.

Co do smierci. Kazdy, ale to absolutnie kazdy kiedys umrze. Jednym wydaje sie, ze to bedzie pozniej, inni juz wiedza, ze to bedzie wczesniej. Ale na dobra sprawe - co za roznica?
Co wiecej, kazdy, ale to absolutnie kazdy sie starzeje, zmienia z kazda godzina, z kazdym nowym doswiadczeniem, kazda nowa informacja.
I na tym polega zycie - na zmianie. Wszystko sie zmienia, rozpada, laczy w nowe wzory.
Wiem, to takie bardzo ludzkie chciec aby wszystko pozostalo niezmienne, zebysmy byli wiecznie mlodzi, piekni, pelni nadziei, szczescia, zeby zawsze bylo lato, slonce i swieze truskawki. Tylko ze takie myslenie wpedza w straszna frustracje. Bo nic nie pozostaje niezmienne.

Wydaje mi sie, ze najwazniejsze jest, aby sie z tym pogodzic i wykorzystac to aby stac sie szczesliwszym.
Wszystko sie zmienia, wszystko plynie - i bardzo dobrze!! ;-)) jakze nudno byloby gdybysmy byli zamrozeni w takim Raju! a tak codziennie jest inaczej, codziennie dzieje sie cos nowego, my czujemy sie inaczej, dzieki doswiadczeniu inaczej odbieramy podobne sytuacje; mamy mozliwosc obserwowac jak zmienia sie swiat, jak zmieniaja sie inni ludzie, jak zmieniamy sie my sami - czy to nie jest wspaniale?? ciekawe?? niesamowite?? ;-))
A najwspanialsze z tego jest to, ze jestesmy tego swiadomi! ze to MY to przezywamy i czujemy! ;-)

Czytam ostatnio duzo o buddyzmie. Bardzo polecam. Nie znam jeszcze wszystkiego tak dobrze, ale z tego co zrozumialam, smierc jest po prostu kolejnym z wrazen, ktore mamy okazje doswiadczyc. To nie jest nic strasznego, po prostu zmiana powloki, nie ma zadnego piekla ani raju, nie ma sie czego bac. Smierc jest tak samo naturalna jak zycie. I do tego - jakze to ciekawe przezycie! Nikt przeciez nie moze nam powiedziec jak to jest. Sami to przezyjemy, ocenimy wedlug naszej wlasnej skali i doswiadczen. Tak samo jak zycie. Kazdy z nas jest inny i bardzo, ale to bardzo wyjatkowy. Nikt nie wie tego co Ty wiesz, nikt nie czuje tak samo, nikt nie mysli tak samo. I to jest jest niesamowite, prawda?

Nie wiem, czy pedzenie przez zycie przebojem jest dobra rzecza. W takim pedzie mozna zgubic bardzo wiele rzeczy, nie zauwazyc, pominac to co naprawde wazne i istotne. W zyciu przeciez nie chodzi podboj swiata, bo i po co?
To co mamy to "tu i teraz". Tylko tyle i az tyle.
Po co sie przejmowac tym co bedzie kiedys tam w przyszlosci?
Zyjemy tu i teraz, wdychamy powietrze, moze nawet jakies przyjemne zapachy, a moze i nieprzyjemne - ale to tez ciekawe wrazenie. Ciastko do kawy jest takie slodkie, przyjaciel, ktory nas odwiedzil swietnie wyglada i rozmawia z nami tak wesolo! Liscie na drzewach maja teraz taki wspanialy kolor - to tez zmienia sie z kazdym dniem, czyz nie wspaniale jest obserwowac te zmiany?
Nie ma sensu przed niczym uciekac, niezauwazac pewnych rzeczy, ignorowac to co nam sie nie podoba. Bo wlasnie tak jak sama napisalas - rzeczywistosc uderzy nas jak obuchem w glowe i co wtedy? Bardzo boli.
Czyz nie lepiej jest miec oczy zawsze szeroko otwarte, siedziec w tej rzeczywistosci wszystkimi zmyslami i swiadomoscia i czerpac z tego garsciami?


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Junotka Maj 08, 2008, 12:59:45
=> Dorka
Ja tez swego czasu zapisywalam plany na najblizszy czas. I nigdy nie bylam w stanie wszystkiego zrealizowac. Jaki byl efekt? Ze bylam wiecznie niezadowolona z siebie, sfrustrowana. Krytykowalam siebie, ze do niczego sie nie nadaje, nawet nie potrafie zrobic tego, co sama sobie zaplanuje!

No wiec przestalam planowac ;-))
Nie znaczy to, ze niczego nie robie, albo ze zapominam. Mam teraz wiecej zaufania do samej siebie. To co musze zrobic to robie w miare od razu, zeby miec z glowy, a to co chce zrobic, robie wtedy gdy przyjdzie mi na to ochota. Nie ma sensu sie do niczego zmuszac. A juz zwlaszcza gdy intuicja mowi Ci, ze nie.
Jesli nie, to nie. Intuicja ma zawsze racje.

No wiem, wiem. Nie zawsze tak sie da. Czasem tak bardzo ale to bardzo nie chce mi sie rano wstac i isc do pracy, ale trzeba. Trudno. Ale wtedy obiecuje sobie, ze jak zrobie to co powinnam, to w domu dam sobie za to nagrode ;-) I juz zycie ani praca nie sa takie bolesne. ;-)
A sposobow nagradzania samej siebie mam cala dluga liste.. ;-)))


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: dorka699 Maj 08, 2008, 16:36:29
Fakt niczego nie powinno się robić na siłe ,wystarczą nam codzienne obowiązki ,praca dom.Z tego wynika że muszę nad tym popracować .Ale w okresie separacji długo nie mogłam dojść do siebie i przyjaciel mi pomógł zrozumieć co robie źle ,zawsze żyłam dla innych robiłam wszystko żeby byli szczęśliwi zapominając o sobie .Od jakiegoś czasu to się zmieniło nadal na pierwszym miejscu jest moja rodzina ale obecnie nie zapominam o sobie samej.I moje życie nabiera nowych wartości i "barw".


Tytuł: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: @żmijka Maj 09, 2008, 11:08:08
     Ja notuję to co wokół mnie się dzieje, jak to napisała Junotka: "TU I TERAZ". Wracam do zapisów, w których wcześniejsze przemyślenia potrafią mnie czasem naprawdę rozśmieszyć. Działania okazujące się błędnymi, moja pamięć zapewne szybko by usunęła, jednak zapis w dzienniku pozwala na dokładną analizę tego, co miało wpływ na taką a nie inną decyzję. Zdaję sobie sprawę, że jest o wiele korzystniej uczyć się na cudzych błędach, jednak nie zawsze mam taka możliwość.
     Piszesz Dorko o przyjacielu, który Cię wsparł i pozwolił Tobie spojrzeć na samą siebie innymi oczyma, myślę, że to wspaniale mieć przy sobie kogoś, kto potrafi tak na nas wpłynąć, a już cudownie jest, gdy sami umiemy słuchać o sobie tego, co w nas jest nie do końca dopracowane. Wszak doskonalimy się przez całe życie.

     Przekonaj mnie proszę Junotko, że słowo ma moc sprawczą.
Czasami ludzie mówią: "Nie przejmuj się, będzie dobrze", sama również karmię się takimi sformułowaniami, jednak rzeczywistość jest całkiem inna. Wielu modli się o pomoc, nie myślą o niczym innym jak tylko o tym, by np. wyzdrowieć i... I sama wiesz jakie to często przynosi rezultaty. "Jestem zdrowy!"- to radosne słowa, które tysiące razy powtarzane w celu osiągnięcia mocy sprawczej, nagle rozbijają się o wyniki laboratoryjne, które często odbierają nam nadzieję. Co zaburza taki przekaz, tak wielkie pragnienie spełnienia? "Mówisz i masz" pragnęłabym, by tak właśnie było, jednak chyba trudno jest mi pogodzić się z przemianami, na które nie mam wpływu. To jeden z wielu dziesiątek punktów nad którymi powinnam popracować.


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Junotka Maj 12, 2008, 11:30:56
Ja bym raczej powiedziała "przejmuj się, będzie dobrze, przecież wciąż żyjesz i jesteś świadoma"

Jeśli chodzi o różnego rodzaju cudowne uleczenia przyznam, że sama nie do końca wiem, co o tym myśleć. Nie wierzę, żeby np ktoś, kto w wypadku pogruchotał sobie kości mógł poskładać się sam do kupy za pomocą tylko i wyłącznie pozytywnego myślenia. Tak samo z Huntingtonem, miopatiami, stwardnieniem rozsianym, zespołem Downa - chorobami o podłożu genetycznym, albo jakimś innym zaburzeniu organicznym. Siłą woli mutacji nie naprawimy, nie odbudujemy zniszczonego organu. Jeszcze nie słyszałam by ktoś się sam wykaraskał z ogólnoustrojowego zakażenia bakteriami czy grzybami. No to skoro nie wszystko, ale pewne rzeczy da się wyleczyć, to wychodzi, że jest jakiś podział, jakaś różnica.

Okazuje się, że nie wszystko co wygląda jak choroba, jest nią faktycznie. Tzn są prawdziwe choroby i są choroby urojone. Prawdziwe choroby można wyleczyć tylko szpitalnie, urojone choroby można wyleczyć tylko terapią psychologiczną. To jest naprawdę niesamowite, co potrafi zrobić nasz własny mózg z naszym własnym ciałem, zupełnie poza naszą świadomością. Głuchota, ślepota, duszności, guzy, migreny, utrata przytomności, epileptyczne ataki, jątrzące się rany, wysypki, opuchlizny, funkcjonalne uszkodzenia przeróżnych organów, wysokie ciśnienie, niskie ciśnienie, cholesterol, cukrzyca; paraliże różnego rodzaju - nie ma żadnego uszkodzenia ani nerwów ani mięśni, nic, a mimo to np. ramię zwisa bezwładnie, nie reaguje na poparzenie, zimno, kłucie igłą, szok elektryczny.

Przykład jednego z pierwszych eksperymentów udowadniających działanie placebo - kobieta ma sparaliżowane obie nogi. Można je nacinać, przypalać, kłuć, uderzać, szczypać, wykręcać i nic - nie czuje żadnego bólu; aż tak oszukiwać nie można. Lekarz mówi jej, że ma w strzykawce nowe lekarstwo, które może przywrócić jej władzę w nogach w ciągu minuty, ale też może ją zabić w ciągu tygodnia. Ryzyko jest ogromne, lek jest niebezpieczny i nie dokońca przebadany. Paraliż do końca życia albo śmierć? Czy chce podjąć ryzyko? Kobieta drży ze strachu, ale się zgadza. Dostaje zastrzyk i co? Po minucie paraliż 'cudownie' znika!! Nagle może ruszać nogami jakby nigdy nic się nie stało! Co było w strzykawce? Zwykła woda. (J.Pollak, Wiedeń, koniec XIXw).
Ten pseudo-paraliż był wynikiem neurozy, histerii, czy jakkolwiek to nazwać. Jakieś bardzo bolesne wydarzenie, szok, cierpienie, trauma, zrodziło niesamowite napięcie psychiczne, z którym umysł nie potrafił sobie już poradzić, więc uzewnętrznił je w postaci choroby. Oczywiście wszystko się odbywa poza świadomością! Sam pacjent nie potrafi skojarzyć danego przeżycia z chorobą. Nie oszukuje, faktycznie jest sparaliżowany. I żadna konwencjonalna terapia tutaj nie pomoże.

Takich przykładów 'nieuleczalnych chorób' i ich 'cudownych uleczeń' jest całe mnóstwo.
W obecnych czasach, gdy lekarze nie mogą poświęcić każdemu pacjentowi odpowiednio dużo czasu i uwagi, nie zawsze można odróżnić prawdziwą chorobę od tej neurotycznej. Dlatego nawet lekarze są zaskoczeni, gdy pacjent wystraszony ryzykiem śmierci, nagle cudownie zdrowieje i ucieka spod skalpela.

Niestety innych, prawdziwych chorób w ten sposób wyleczyć się nie da.


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Indrasil Maj 12, 2008, 13:32:01
Dawno mnie tutaj nie było widać i widzę, że dyskusja się rozwinęła  :).

Aby jeszcze bardziej "rozkręcić" temat dzisiaj przytoczę podstawowe zasady huny... mam nadzieje, że po zastanowieniu i analizie tego co napiszę dojdziecie do wniosków, które Wam ułatwią życie... Nie będę się starał nikogo do tego przekonywać na siłe ale myślę, że wiecie na czym polega zasada forum  ;). Na razie nie będę rozwijał tych zasad - poczekam na to w jaki sposób je sami zrozumiecie. Może to troche przewrotne ale ma pewne uzasadnienie - liczy się też droga a nie tylko sam cel... Każda droga nas doprowadzi do celu ale najlepiej ta najskuteczniejsza.

A oto główne zasady huny:

1. Świat jest tym, czym myślisz, że jest.
2. Nie ma żadnych ograniczeń.
3. Energia podąża za uwagą.
4. Teraz jest chwila mocy. (nie mogę się powstrzymać od małego komentarza - "Tu i Teraz")
5. Miłość jest po to aby przynosiła szczęście.
6. Cała moc pochodzi z wnętrza.
7. Efektywność jest miarą prawdy. (i jeszcze jeden malutki komentarz - "Droga")

To siedem głównych zasad huny, ktore w/g mnie w życiu mają wielkie znaczenie. To nie religia ale raczej system filozoficzny, który od wieków nie stracił na wartości, gdyż brak w nim tzw. "czynnika ludzkiego" - a dokładniej całej tej "obudowy" jaką niosą ze sobą religie. Od wieków było to przekazywane ustną tradycją a nad tym właśnie czuwali "kahuni" - strażnicy wiedzy. Tak naprawdę u podstaw większości religii leży właśnie huna, gdyby nie te "obudowy" wiele istnień ludzkich nie zginęłoby w wyniku wojen religijnych w myśl idei "moja religia jest najlepsza"... Teraz w XXI wieku do głosu zaczynają dochodzić różne systemy wartości... odnawiane są stare religie, powstają nowe - ale podstawowe wartości zawsze zostają niezmienne. Era New Age wniosła wiele zmian i dzięki temu mamy możliwość wyboru własnej drogi - czyli tej, która nas doprowadzi do celu jaki sobie wyznaczymy.

"Możesz dodać hunę do wszystkiego tego co wiesz, lub dodać wszystko to co wiesz do huny. To bez znaczenia. Jedyne, co się liczy to to, że nadszedł  czas, aby ludzie odkryli do czego naprawdę są zdolni". Serge Kahili King.

Kiedy wprowadzi się we własne życie idee huny trzeba pamiętać o esencji tej filozofii życia, która oparta jest na wydawałoby się prostych regułach:
"błogosław chwilę obecną", "ufaj sobie" i "oczekuj najlepszego".

Nie wymagam żebyście się ze mną zgadzali co do tego co napisałem ale zastanówcie się ile z tego jest potencjalnych korzyści, które każdemu się należą bez żadnych zastrzeżeń. To nie jest indokrynacja tylko wolne forum. Zastanówcie się jak mógłby wyglądać świat, którym nie byłoby rywalizacji i walki o wszystko, bo każdy mógłby być wolny i szczęśliwy... To nie utopia... Indrasil


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Junotka Maj 12, 2008, 23:54:55
No popatrz popatrz
filozofia buddyzmu jest bardzo podobna ;-)
Kolejny przykład na to, że coś w takim podejściu musi być

-Buddyzm tłumaczy się jako "jakimi rzeczy są"
-nie ma odrębnego 'Ja' który pojmuje świat - przedmiot, podmiot i samo działanie są jednością
-"tu i teraz" jest jedyną prawdą
-wszystko się zmienia, przekształca, przychodzi i odchodzi, nic nie trwa wiecznie,
- umysł jest nieustraszony, radosny, współczujący
- każde działanie przynosi skutki,


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Pan M Maj 14, 2008, 08:36:45
A moja filozofia jest taka:
Rozwijać się cały czas.
Robić swoje i nie przeszkadzać innym w robieniu tego "co ich"... :)


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: Indrasil Maj 14, 2008, 18:56:28
A moja filozofia jest taka:
Rozwijać się cały czas.
Robić swoje i nie przeszkadzać innym w robieniu tego "co ich"... :)


Masz rację. Gdyby każdy miał takie podejście to życie byłoby dużo łatwiejsze... może jeszcze wszyscy tego kiedyś doświadczymy? Kto wie jakie jeszcze niespodzianki przed nami ;) . Indrasil


Tytuł: Odp: "Mówisz i masz... "
Wiadomość wysłana przez: alicja Sierpień 07, 2009, 14:51:09
Witam i pozdrawiam!!!Myślę,że mówisz i masz ma wtedy sens,kiedy staramy się tworzyć rzeczywistość,naszą przyszłość,która zależy od nas samych.Ale niestety musimy zaakceptować także to,co nie zależy od nas,czego żadną siłą nie możemy zmienić i trzeba się pogodzić z losem.Twórzmy więc to,na co mamy wpływ,ale nie porywajmy się przeciw światu,który też ma swoje określone zasady i porządek,bo to co dla nas jest porządkiem dla innych może być chaosem nie do przyjęcia.Mówisz i masz to piękne hasło,ale nie zawsze życie jest takie różowe i czasem to siebie trzeba naginać do innych a nie innych do siebie.Czasem na spełnienie życzeń wpływają nasze środki finansowe czase nie mamy wpływu na nasze zdrowie lub czyjąś smierć albo ludzkie uczucia,które są wobec nas inne niż byśmy chcieli.Czasem nie warto zmieniać ustalonego porządku.Mówisz i masz...ale czy tak na pewno będzie dobrze...dla wszystkich??Mówisz i masz ma wtedy sens,kiedy tworzy się szczęście-własne,cudze i nie rani się przy tym nikogo.Mówisz i masz,tak wiele bym chciała ale myślę,że dobrze jest tak jak jest teraz.Wolno mi marzyć i osiągać swoje cele ale ważny jest też drugi człowiek.Czy on chce aby było tak jak ja chcę...czy się zgadza??Nie można lekceważyć poglądów innych ludzi tylko po to by określić siebie i swoje pragnienia.To co robimy ma wpływ na innych,polecam ostrożność.Nie tylko słowo ma moc sprawczą ale wszystko co robimy!!!Pozdrawiam i życzę miłego relaksu   :o  :)  :-* ALICJA:)*


Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

mocy vagraciborz jasminowygaj xsurvival homofriends